SVETI JURE I CHORWACKIE MORZE JAK NA DŁONI>

ATRAKCYJNE OFERTY

Po pierwszych wiosennych kilometrach kolarz zaczyna myśleć o swoich letnich planach, które sprowadzają się do wycieczek nie tylko wokół własnego domu, ale także po kraju, który nie został jeszcze przez niego zbadany. Firmy, które organizują obozy treningowe za granicą, przyciągają sportowców swoją ofertą odkrywania tras rowerowych, np. w Chorwacji, Hiszpanii czy we Włoszech. Taki obóz treningowy zapewnia bogaty program rowerowy dla sportowców o różnej sprawności fizycznej w cieplejszym klimacie. Który miłośnik kolarstwa nie byłby zainteresowany taką ofertą?

Sam przyznaję, że jedna z ofert skusiła również mnie. Mam na myśli Chorwację i jej trasy rowerowe wokół Riwiery Makarskiej. Różne oferty i artykuły wspominały o wzgórzu Sveti Jure 1762 m n.p.m., jest to część Parku Narodowego Biokovo. Wyglądał naprawdę interesująco na zdjęciach i w opisach na forach. Rowerzysta może wjechać na szczyt dosłownie z poziomu morza lub z parkingu wjazdowego, po czym następuje 23 km podjazdu z różnym nachyleniem procentowym. Wzgórza bogate w serpentyny, a z tyłu widoki na przepiękny Adriatyk. Chciałem przy tym spędzić wakacje z rodziną, więc zaplanowaliśmy je w środkowej i południowej części Chorwacji, abym mógł doświadczyć tego nadmorskiego monumentu na własnej skórze.

TRUDNO NA TRENINGU, ŁATWO NA BOISKU

Wolę aktywny wypoczynek, dlatego trafiliśmy do miasta Rogoznica, do cichej okolicy, idealnej na relaks, ale przy tym z możliwością zwiedzania. Program naszych wakacji obejmował kąpiele w morzu i łapanie witaminy D na słonecznych plażach, a także wycieczki po okolicznych miejscowościach lub wyspach. Oczywiście byłem też gotowy na zwiedzanie kraju na rowerze. Wiedziałem, że czekają mnie wysokie temperatury, więc potrzebowałbym wystarczającej ilości płynów i jedzenia, ale też przewiewnej odzieży rowerowej z dobrą termoregulacją.

Przygotowanie do wakacji w Chorwacji polegało nie tylko na spakowaniu kostiumu kąpielowego i kremu z filtrem, ale także na stopniowym treningu na wzgórzach, które przygotowały nogi na dłuższą wspinaczkę na Sveti Jur. W Rogoznicy miałem też szereg tras, na których codziennie poznawałem nowe rejony tego kraju. Ważną częścią wyposażenia były też zapasowe dętki na wypadek usterek, bo wiedziałem z własnego doświadczenia, że ​​wzdłuż dróg często można znaleźć drobne ciernie lub śmieci, które łatwo mogą spowodować usterkę.

POCZĄTEK W PEŁNI SIŁ

Ponieważ mieliśmy dwie godziny drogi z Rogoznicy do Riwiery Makarskiej, wyruszyłem skoro świt. Chciałem ukończyć etap rano, by uniknąć południowych upałów. Postanowiłem zacząć trasę na wzgórze Sveti Jure od bramy wjazdowej. Zaparkowałem samochód przy wejściu do Parku Narodowego Biokovo, zapłaciłem 25 kun opłaty za wstęp i zacząłem się wspinać.

Przez pierwsze kilometry cieszyłem się z dobrego asfaltu, a uczucie wyższej temperatury zostało częściowo wyeliminowane przez cienie sosnowego lasu. Wiedziałem, że podjazd będzie stopniowany z każdą serpentyną, więc starałem się rozłożyć swoje siły, żeby nie spalić się już na pierwszych kilometrach. Już po kilkunastu minutach odsłoniła się pierwsza sceneria pięknego morza. Nie mogłem zdecydować się, czy widoki uchwycić tylko oczami, czy wspomnienia zachować w archiwum kamery, czy raczej nie zatrzymywać się, by nie stracić rytmu.

W DRODZE WSZYSTKO MOŻE SIĘ ZDARZYĆ

Po początkowych serpentynach zbliżyłem się do prostej drogi, przy której starszy mężczyzna hodował konie. Kiedy te majestatyczne zwierzęta zauważyły ​​mnie, zaczęły biec w moją stronę. Kiedy zrozumiałem, że między końmi a mną nie ma ogrodzenia, spanikowałem. Gdy byliśmy w odległości około 2 metrów od siebie, konie zmieniły kierunek i pogalopowały na pobliskie wzniesienie. Moje tętno wzrosło o kolejne 10 uderzeń na minutę bez dodatkowego wysiłku fizycznego, a moje nogi były całkowicie zdrętwiałe. Odetchnąłem, zaśmiałem się i kontynuowałem jazdę.

Na wyższych wysokościach nie było już lasów, tylko skały i spalona słońcem trawa. Wraz ze wzrostem temperatury poczułem, że powoli zaczynam się smażyć. Na pewno znacie to uczucie, kiedy na twoim ciele zaczyna tworzyć się sól. Konieczne było nawadnianie organizmu, aby uniknąć odwodnienia lub oparzeń słonecznych. Miałem ze sobą dużo płynów, ale zdałem sobie sprawę, że wciąż jest ich za mało. Uratowały mnie małe sklepiki, które były równomiernie rozłożone na trasie.

CEL DO OSIĄGNIĘCIA

Wraz z nabitymi kilometrami i metrami wysokości pojawił się mój cel - nadajnik na Sveti Jure. Kiedy rowerzysta zauważa szczyt swojej ścieżki, widok motywuje go do bardziej zawziętego pedałowania. Po drodze byłem zaskoczony, że na niektórych odcinkach droga jest dość wąska, ale motocykle, samochody i autobusy nie miały z tym problemu. Podobała mi się tolerancja kierowców, którzy albo stali na miejscach postojowych i puszczali rowerzystów, albo ostrożnie ich mijali bez oznak złości i bez trąbienia.

 

Do końca brakowało mi jakichś 4 km, więc ostatnie zdjęcia zrobiłem pod metą. Pozdrowił mnie inny rowerzysta i po przywitaniu dowiedziałem się, że to czeski „brat”. Rozmawialiśmy i kontynuowaliśmy razem jazdę na szczyt. Chwalił się, że jest to jego jedenasta wspinaczka w życiu. W tej ostatniej części moja podróż przebiegła bardzo szybko, ponieważ nie zdawałem sobie sprawy z końcowych metrów wysokości pogrążony w rozmowie.

Dotarliśmy do celu. Dotarliśmy na szczyt Sv. Jure. Uczucie szczęścia z pokonanego etapu wspinaczkowego zastąpił zapierający dech w piersiach widok na morze i otaczającą przyrodę Chorwacji, który miałem jak na dłoni. Na szczycie było wielu turystów, wśród których słyszałem też i słowacki. Spotykając preszowskich turystów w miejscu oddalonym o około 1100 km od Słowacji, zdajemy sobie sprawę, że świat jest naprawdę mały.

Zjazd zajął mi około pół godziny. Zjeżdżając w dół należy zwrócić uwagę na nierówną nawierzchnię asfaltową, liczbę rowerzystów, ale także nadjeżdżające pojazdy. Na koniec wypróbowałem jakość dróg wzdłuż plaż Riwiery Makarskiej i zjadłem obiad z zasłużonym piwem z beczki i widokiem na morze. Czułem radość i wdzięczność pomimo wyczerpania z powodu silnego upału. Wtedy zdałem sobie sprawę, że wybór lekkiego i przewiewnego zestawu odzieży rowerowej był naprawdę dobrym pomysłem.

 

RADA NA KONIEC

Po tym doświadczeniu mogę dać rowerzystom prostą radę: jeśli masz rowerowe marzenia, nie wahaj się – wsiądź na rower i zacznij je spełniać. Przygotowanie może być czasem trudne, szczególnie fizycznie, ale efekt i poczucie spełnienia marzenia będą tego warte.