Wyścigi Dookoła Słowacji - święto dla każdego miłośnika kolarstwa

Tagi:
Wyścigi Dookoła Słowacji - święto dla każdego miłośnika kolarstwa>

Wyścigi rowerowe Tour of Slovakia to wyścigi, które co roku odbywają się na Słowacji. Od kilku lat zaliczane są do kategorii 2.1 UCI, co oznacza, że ​​regularnie startują w nim największe kolarskie nazwiska, które w ciągu roku możemy oglądać tylko w telewizji. Kiedy dowiedziałem się, że Dookoła Słowacji zacznie się kilka kilometrów od mojego domu, wiedziałem, że nie mogę tego przegapić. W tym wpisie podzielę się z Wami wspomnieniami o tym, jak spędziłem dzień pełen wrażeń i entuzjazmu wraz z moim bratem (wyścig odbył się 18.9 - 21.9.2019).

Przedstawienie zespołów

Pierwszy etap miał się rozpocząć dopiero rano następnego dnia. W przeddzień startu na pięknym średniowiecznym placu w Bardejowie odbyła się prezentacja drużyn, która miała nas dostroić do pierwszego etapu. Dotarliśmy na plac w momencie, gdy zaczynał się już zapełniać. Oczekiwanie na rowerzystów umilał towarzyszący mu program folklorystyczny. W tym czasie dostaliśmy się do barierek, aby mieć jak najlepszy widok na podium, na którym stopniowo pojawiali się kolarze. Z największą niecierpliwością czekaliśmy na Emanuela Buchmana, który w tym roku zajął niesamowite czwarte miejsce w Tour de France. Na pewno warto wspomnieć o innych nazwach, które należały do ​​tzw. największych gwiazd wyścigu. Wśród pierwszych prezentowanych zawodników byli najwięksi faworyci. Jednym z największych przeżyć wieczoru było zobaczenie na żywo Emanuela Buchmana, Alexandra Kristoffa czy Eli Vivianiego. Stojąc kilka metrów od najlepszych sprinterów na świecie, którzy regularnie walczą z Peterem Saganem o zwycięstwo, to coś, co nie pozostawi obojętnym żadnego miłośnika kolarstwa.

Dzień wyścigów

Pierwszy dzień był wyjątkowy, gdyż tego samego dnia zaplanowano etap, który rozpoczął się rano i po południu zakończył jazdą indywidualną na czas. Chcieliśmy dotrzeć do punktu startu przed jego rozpoczęciem, ponieważ naszym planem było wyszukanie autobusów największych ekip i przeczekanie przed nimi do przyjazdu kolarzy. Mieliśmy szczęście, ponieważ wszystkie zespoły World Tour parkowały autobusy zaledwie kilka metrów od siebie.

Pełni emocji czekaliśmy na pierwszych kolarzy, podczas gdy technicy ekipy przygotowywali rowery. Oczywiście, jako pierwszy autobus zespołu, przy którym zatrzymaliśmy się, to autobus ekipy Bora-Hansgrohe. Zaskoczyło mnie, ilu Słowaków (oprócz kolarzy :D) należy do zespołu. Technikiem, który przygotowywał rowery, był także Słowak. Rozdawał czapki kolarskie, jedna trafiła się mojemu bratu, z czego był bardzo zadowolony.

Rowerzyści byli w swoich autobusach i mieli w każdej chwili wysiąść. Emanuel Buchman był jednym z pierwszych, którzy pojawili się na zewnątrz, natychmiast do niego pobiegliśmy, i zapytałem go moim niepewnym angielskim, czy możemy zrobić z nim zdjęcie. Zdjęciem z jednym z najlepszych kolarzy nie może pochwalić się każdy.

Zespół Bora-Hansgrohe miał bogatą listę startową. Startowali także brat Petra Sagana, Juraj i Erik Baška. Udało nam się zdobyć od nich chociaż podpis, bo to większość kibiców podeszła właśnie do nich. Kolarze zaczęli się rozgrzewać, więc powoli ruszyliśmy w stronę startu, który miał mieć miejsce za kilka minut. Pole startowe zaczęło wypełniać się jaskrawymi kolorami koszulek. Ponieważ każda drużyna ma innego sponsora i inny kolor koszulek, patrząc na peleton z kolorów cieszyły się głównie dzieciaki, które przed startem miały własne mini wyścigi. Posiadanie jak największej liczby kolorowych koszulek jest również dobre pod względem bezpieczeństwa i widoczności. Więcej na ten temat następnym razem.

Nastąpił strzał z pistoletu i peleton ruszył na 138-kilometrowy tor. Zawodnicy musieli kilkakrotnie przejechać przez Radničné námestie. Czekając na przejazd rowerzystów, piliśmy z bratem kawę i cieszyliśmy się atmosferą profesjonalnego wyścigu kolarskiego.                               

Zbliżało się ostatnie i ostateczne przekroczenie linii mety. Atmosfera na placu gęstniała, a sprint tych najlepszych kolarzy zainteresował także przechodni, którzy wracali do domu po pracy. Razem z bratem znaleźliśmy miejsce przy barierkach kilka metrów za linią mety, co pozwoliło nam zobaczyć cały sprint. Po radiowozach i towarzyszących im motocyklach walczący o zwycięstwo rowerzyści wyłonili się zza zakrętów na pełnych obrotach. Podzielili się nim Ellia Viviani i Alexander Kristoff, który był szybszy i wygrał. Z niemym zdumieniem obserwowałem siłę i szybkość, które mogą rozwinąć tylko prawdziwi profesjonaliści.

Czasówka 

Po ocenie zwycięzcy i rozdaniu koszulek nastąpiła jazda na czas. Zeszliśmy z placu między autobusy, aby móc cieszyć się z czasówkowych specjałów. Fajne było to, że mogliśmy po prostu przejść między rowerami i niektórych dotknąć (każdy z tych rowerów kosztuje ponad 10 000 €). Niektóre rowery miały przyklejony kawałek szorstkiego papieru do siodełka, aby dosiadający nie ślizgał się zbytnio podczas jazdy.

Jazda na czas jest specyficzna, ponieważ każdy kolarz jedzie dla siebie, a kolarze startują jeden po drugim z jednominutową przerwą. Bycie na starcie w jeździe na czas nie jest aż tak interesujące, dlatego znaleźliśmy miejsce pod stromym wybrukowanym wzniesieniem, z którego kolarze schodzili bezpośrednio z placu. Szybkość, z jaką nas mijali, była tak duża, że ​​obiektywy aparatu miały problem z uchwyceniem ich w całości. Wolałem nagrywać rowerzystów telefonem komórkowym, ale udało mi się też zrobić zdjęcie. Nad naszymi głowami było ramię sterowane przez kamerzystę RTVS. Jako wisienka na torcie na zakończenie pięknego dnia znaleźliśmy się także w telewizji.

Udział w światowej klasy wyścigach kolarskich z udziałem profesjonalistów to zdecydowanie niezapomniane przeżycie dla każdego, kto kocha jazdę na rowerze. Atmosfera wyścigu bezpośrednio z miejsca zdarzenia jest czymś, czego telewizja nigdy nie jest w stanie przekazać. Jeśli masz okazję uczestniczyć w podobnym wydarzeniu, nie przegap tego. Warto przeżyć coś takiego na własnej skórze.