Na rowerze z historią – południowe Brdy – Czechy

Tagi:
Na rowerze z historią – południowe Brdy – Czechy>

Często myślę sobie, jakie to wspaniałe, że miejsce, w którym mieszkam, otoczone jest tak piękną przyrodą, lasami, wzgórzami… I choć pasmo Brdów nie jest tak popularnym celem wycieczek jak na przykład Szumawa czy Karkonosze, wierzę, że ma wiele do zaoferowania i można tu odkryć ciekawe i tajemnicze miejsca. Kilka z nich pokażemy dziś podczas naszej przejażdżki po najdalej na południe wysuniętej części Brdów. Macie ochotę się zainspirować? No to wsiadamy na rower, uwaga, ruszamy!

Wycieczkę zaczynamy w Rožmitálu pod Třemšínem i kierujemy się na południe, poza miasto. Droga zaczyna się wznosić, mijamy znak końca miasta, a w oddali widać już gęsto zalesiony grzbiet górski. Łagodny asfaltowy podjazd prowadzi nas do budynków dawnych koszar, które ostatni żołnierze opuścili w 2003 roku. Wzdłuż ogrodzenia droga nadal delikatnie pnie się w górę, ale jedzie się przyjemnie, a otwarta przestrzeń zachęca do podziwiania doliny miasta, za którą na przeciwległych północno-zachodnich zboczach wznoszą się szczyty Praha i Malý Tok. Wkrótce otaczają nas iglaste drzewa i utwardzoną drogą docieramy aż do Voltuše. Po skręcie w lewo jesteśmy już na prawdziwej leśnej drodze i zaczynamy odczuwać nieco bardziej stromy podjazd. W końcu jesteśmy w górach :-) Pierwszy przystanek jest jednak już blisko. Otacza nas gęsty las, pedałujemy pod górę z wyższą kadencją, jedziemy po miękkim igliwiu. Naszą technikę czasem sprawdza jakiś korzeń, ale to nas nie zniechęca. Jesteśmy na miejscu – Kopiec Jakuba Jana Ryby. Kompozytor (autor dzieła „Hej mistře…“), pedagog i jedna z najważniejszych lokalnych postaci właśnie tu zakończył swoją życiową drogę. My na szczęście nie kończymy i jedziemy dalej.

Wspinamy się jeszcze około 40 metrów w górę i docieramy na punkt widokowy „Nad Voltuší“. Stąd mamy cały Rožmitál pod Třemšínem jak na dłoni. Widać też oddaloną o 20 km Příbram. My jednak nie zatrzymujemy się na długo i „pędzimy” dalej — przed nami jeszcze wiele!


Łagodny zjazd, a potem długi, w miarę prosty odcinek pięknej leśnej drogi, na której jazda mija naprawdę przyjemnie. Las pachnie grzybami – chyba już zaczynają rosnąć. Krótki podjazd, a potem zjazd w dół. Świerki wokół gęstnieją i lekko ograniczają widoczność, aż nagle przed nami pojawia się polana. Figura Matki Bożej Březnickiej, którą reżim komunistyczny groźnie nazywał „Żelazną Dziewicą”. To wielkie szczęście, że ten zabytek przetrwał do dzisiejszych czasów.

Spokojnie opadającym szutrowym zjazdem jedziemy dalej aż do asfaltu. Skręcamy w prawo i pojawiamy się na skrzyżowaniu „Na Dědku“. Przejeżdżamy przez główną drogę, po której w maju 1945 roku wojska amerykańskie maszerowały w kierunku Pragi i dotarły aż do Rožmitálu. Jednak ze względu na umowę z Armią Czerwoną i linię demarkacyjną Amerykanie musieli wycofać się z powrotem do Lnář. Walki II wojny światowej przypomina tu przynajmniej pomnik poległych partyzantów.

Po lewej stronie zobaczymy nowo wybudowaną bazę skautów z Rožmitálu. Ta pierwotna spłonęła kilka lat temu, a dzięki staraniom skautów, wolontariuszy i darczyńców udało się ukończyć nowy budynek.

Kolejne 2 km jedziemy jeszcze asfaltem i skręcamy w prawo na szuter. Zaczynamy podjazd — czeka nas bowiem najwyższy punkt naszej trasy, szczyt Třemšín. Po drodze możemy jeszcze zdecydować, czy wybierzemy dłuższą i łagodniejszą trasę serpentynami, czy krótszy, bardziej stromy, ale za to ciekawszy skrót. Jako były zawodnik XCO, takie techniczne odcinki nigdy mi się nie znudziły, więc wybór trasy jest dla mnie oczywisty :-) Wkrótce mijamy jeszcze domek Třemšínský i zostaje nam 1 km na szczyt.

Procenty podjazdu osiągają już dwucyfrowe wartości, ale jesteśmy blisko. Kapliczka prawie na szczycie jest tego dowodem. Jeśli to miejsce wydaje wam się znajome, właśnie tutaj kręcono ujęcia do bajki „Lotrando a Zubejda”.
Przejeżdżamy przez kamienny most, pozostałość po zamku, który kiedyś tu stał, i jesteśmy na Třemšínie — 827 m n.p.m.
Krótko łapiemy oddech, spoglądając na okolicę, i ruszamy w dół. Przy kapliczce możemy skorzystać z technicznego singletracku, który ostatecznie doprowadzi nas z powrotem do domku Třemšínský. Zjeżdżamy asfaltem, ale nie mogę sobie odmówić, żeby jeszcze nie skręcić w lewo i nie podjechać na kolejny grzbiet zwany Hengst, albo też Holý vrch. Tutaj również czeka świetny mountainbiking.
Długo zjeżdżamy aż do wsi Hutě i kontynuujemy drogą w kierunku miasta, z którego wyjeżdżaliśmy. Podwieczorne promienie słońca uprzyjemniają powrót, a „stara droga voltušska” otwiera nam dolinę Rožmitálu. Tak jak kiedyś przyjeżdżały tu cenne wizyty za czasów Johanki i Jiříego z Poděbrad, tak teraz my jedziemy po wybrukowanej grobli i cieszymy się świetnym uczuciem po wspaniałej wycieczce.
Mam nadzieję, że po dzisiejszej wirtualnej przejażdżce po południowych Brdach nie jesteście zbyt zmęczeni i może nabierzecie ochoty, by pokonać tę trasę na własnym rowerze.
Dołączam link do zapisu dzisiejszej jazdy: https://connect.garmin.com/modern/activity/19409257917
Następnym razem zajrzymy gdzie indziej.
Niech żyje rower!