Jeden rower w trasie to za mało - JAZDA NA ROWERZE JAKO POMYSŁ NA UMOCNIENIE ZWIĄZKU

Jeden rower w trasie to za mało - JAZDA NA ROWERZE JAKO POMYSŁ NA UMOCNIENIE ZWIĄZKU>

Dlaczego kolarstwo często nazywane jest sportem indywidualnym? Być może dlatego, że bez problemu można samemu cieszyć się i czerpać przyjemność z tego sportu. Ale czasem nie chodzi tylko o wyniki, spalone kalorie i pokonane kilometry –  ważne jest, aby radością ze sportu z kimś się podzielić.  Wolny czas najlepiej spędzić na uprawianiu ulubionego sportu z partnerem. 

Moja droga do kolarstwa wiodła głównie przez związek, ponieważ nie miałem samochodu ani innego zmotoryzowanego środka transportu, musiałem dotrzeć na randkę na moim dwukołowym kumplu. Jestem typowym przykładem „krętej” drogi do kolarstwa – zaczynałem na starym, małym rowerze, którym jeździłem tylko do sklepu. Nie da się polemizować z tym, że prawdziwym dowodem miłości było przejechanie 15 km małym, nieresorowanym rowerem po polnej drodze. Stopniowo przesiadałem się na coraz lepsze rowery, aż przyzwyczaiłem się do kolarstwa szosowego, przy którym już pozostałem.

Często jeździłem sam, bo moim głównym celem było po prostu jeździć, ale szybko przekonałem się, że jazda w parze też ma swój urok. Jeśli masz partnera/partnerkę, z którą chcesz spędzać coraz więcej czasu, zaczynasz łączyć jedno z drugim. Stopniowo moje samotne wycieczki stały się rzadsze i dołączyła do mnie moja dziewczyna. Przyznam, że zaczęła też pokazywać mi trasy, miejsca, których nigdy wcześniej nie widziałem, w których nigdy wcześniej nie byłem.

Jak wygląda taki zwykły wyjazd we dwójkę? Jedziemy do wyznaczonego celu, robimy zdjęcie, wrzucamy je na media społecznościowe i czekamy na pochlebne komentarze. Jako prawdziwi sportowcy wiecie, że nie zawsze jest to takie proste, na pięknych romantycznych zdjęciach nie widać znoju, który był częścią podróży, nie jest to aż taka romantyczna sielanka.  My również doświadczyliśmy trudniejszych wyczynów sportowych, którym często towarzyszyły łzy zmęczenia. Często, mimo towarzystwa obok, człowiek staje się pochłonięty swoimi myślami, wtedy właśnie wkracza tolerancja i akceptacja tego, że partner musi sobie radzić sam z trudniejszymi sytuacjami. Innym razem w grę wchodzi wsparcie, jakie pary dają sobie nawzajem, są to sytuacje, których nie uchwycą zdjęcia zamieszczone w mediach społecznościowych.

Myślę, że sport daje też wystarczająco dużo miejsca na poznanie się nawzajem. Nie cały czas trasy prowadzą tylko w dół. W trudniejszych momentach poznajemy też swoje prawdziwe oblicze, słabsze strony jak niecierpliwość, wybuchowość, słabe zaangażowanie, ale i mogą się pięknie pokazać pozytywne strony, które przyczyniają się do tego, że czujemy się ze sobą dobrze i chcemy spędzać ze sobą jeszcze więcej czasu. Pokaże też, czy partner ma dość odwagi na trudne technicznie i szybkie zjazdy MTB lub szybkie zjazdy na szosie. Sprawdzają też wzajemnie swoją wytrzymałość czy cierpliwość przy rozkładaniu sił na podjazdach.

Dlatego polecam, jeśli chcesz przetestować swojego partnera zabierz go w bardziej wymagającą trasę, gdzie będziesz mógł go doskonale sprawdzić w każdej sytuacji. Może Cię też zaskoczyć entuzjazm przy złej pogodzie, złość przy jednostajnym podjeździe, niecierpliwość na końcu, czy wiedza techniczna na temat poszczególnych części roweru jak zmiana biegów czy kadencja pedałowania :D

Największym bonusem spędzania wolnego czasu na uprawianiu sportu są niezapomniane przeżycia. Czy to szczęśliwe chwile w swoim towarzystwie, czy nowo odkryte miejsca. Osobiście widzę nieograniczone możliwości poznawania nowych miejsc, zabytków. Jazda na rowerze może być również bardzo dobrym sposobem na urozmaicenie letniego wypoczynku. Sprawia, że wakacje są ciekawsze, bardziej dynamiczne, ogranicza się wakacyjny sterotyp i pozwala cieszyć się nimi w pełni.

Co dało mi wspólne uprawianie sportu? Nie raz zdarzało się, że zawracałem w trzech czwartych drogi. Powodem było albo zmęczenie, albo nie do końca komfortowe warunki pogodowe, jednak jeżdżąc w parze odkryłem, że jeden napędzany jest przez obecność i energię drugiego. Kiedy zadałem to samo pytanie mojej żonie, odpowiedziała, że nie dotarłaby do wielu miejsc, gdybym nie pociągnął jej mentalnie do mety. Jak na ironię, to ona pokazała mi magię tego sportu, ja przesunąłem jej sportowe granice. To właśnie nazywam uzupełnianiem się. Teraz możemy mieć tylko nadzieję, że nasze dziecko odziedziczy nasz zapał do wspólnego uprawiania sportu

Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Ja wierzę w pewne zauroczenie, ale prawdziwa miłość przychodzi z czasem. Myślę, że z kolarstwem jest dokładnie tak samo.